Katalog księgozbioru
Bibliografia regionalna
Bibliografia Powstania Wielkopolskiego
WBPiCAK w Prasie
á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Na początku muszę się do czegoś przyznać. Od lat jestem zagorzałym, wiernym fanem zespołu U2. Mogłabym długo opowiadać Wam o dowodach mojego oddania, kto wie, może sama potrafiłabym napisać o tym niewielką książeczkę ;-) Piszę o tym dlatego, by w jakiś sposób Wam wytłumaczyć, jak piorunujące wrażenie robi na mnie już sam tytuł tej książki. Sięgając po nią miałam wrażenie, że będzie to opowieść przepełniona goryczą i nienawiścią do człowieka, który faktycznie wspiął się na sam szczyt. Z drugiej strony wiedziałam, że jakiś czas później Neil McCormick na podstawie licznych wywiadów napisał książkę U2 o U2. Więc o co tu chodzi?
„Killing Bono” to słodko gorzka historia o próbach realizacji swoich marzeń o sławie. Napisana z dużą dawką dystansu do samego siebie i humoru, który sprawia, że często, czytając nawet o dość przykrych episodach w życiu autora, nie możemy powstrzymać się od uśmiechu. To historia dwóch zespołów, które zaczynają praktycznie na tym samym poziomie, z których jeden niczym błyskawica pnie się na samą górę, podczas gdy drugiemu ciągle towarzyszy pech, za sprawą którego, nieustannie szamotają się na samym dole. To doprawdę niewiarygodne, jak niesprawiedliwy może być los, jednym ślepo sprzyjać, innym ciągle utrudniać życie. Chyba każdy fan U2 wie, że na początkach swojej kariery Bono postrzegany był jako jedyny członek w grupie, który tak naprawdę niczego nie umie. Z kolei jak twierdzi sam Bono, Neil miał duże predyspozycje, by stać się sławnym. Jak to możliwe, że tak się nie stało? Pech, ogromny pech... Czytając książkę nieraz miałam ochotę krzyknąć: no dajcie spokój, to niesprawiedliwe! Bo jest coś naprawdę niewiarygodnego w fakcie, że ilekroć chłopak miał szansę się wybić, podpisać kontrakt, wydać sigla, zdarzało się coś złego, co przekreślało wszelkie plany, niejednokrotnie dotykając również osoby, które początkującej grupie chciały pomóc. Jakby tego było mało, paradoksalnie, każdy członek zespołu, który zdecydował się go opuścić, z czasem odniósł mniejszy lub większy sukces... Jakby nad tym biednym chłopakiem z Dublina krążyła jakaś okrutna klątwa, która skazywała go na całkowitą porażkę. Tak więc z jednej strony mamy tutaj naprawdę przygnębiającą historię przekreślania chłopięcych marzeń. Z drugiej strony bardzo sympatyczny obraz powstawania jednej z najbardziej rozpoznawalnych grup muzycznych. Kto mógłby ciekawiej i barwniej opisać szkolny epizod niz ktoś, kto chodził do tej samej szkoły, bywał na pierwszych koncertach, słuchał pierwszej płyty, rozmawiał z Bono na zapleczu sceny, z czasem i stadionów... Pomimo jakże odmiennych i na swój sposób niesprawiedliwych losów tych dwóch ludzi, Neil zawsze pozostawał w przyjaznych stosunkach z Bono, był jego towarzyszem w niekończących sie dyskusjach i jakby nie na to nie spojrzeć jednym z pierwszych, wiernych fanów. Dlaczego więc „Killing Bono”? Wbrew temu co można zakładać to nie Neil wymyślił taki tytuł a własnie jego jakże znany znajomy, uważając że będzie naprawdę chwytliwy i będzie rzucał się w oczy. Nie jest więc efektem drzeniącej w autorze nienawiści a przyjacielskiej współpracy...
Książkę czytałam z nieukrywaną przyjemnością. Praktycznie w ogóle nie trzeba być fanem U2, nie trzeba orientować się w ich muzyce, by wciągnąć się w pokręcone losy Neila. Autor zrobił na mnie ogromne wrażenie: pomimo licznych niepowodzeń, wciąż próbował i uparcie walczył o swoje marzenia. Pomimo własnych porażek i w obliczu spektakularnych sukcesów kolegi nie stał się zgorzkniałym, wielkim przegranym. Zachował zdrowy dystans do życia i do samego siebie. Wreszcie na licznych przegranych zbudował swoją obecną karierę krytyka muzycznego. Być może to nie to, czego początkowo pragnął, myślę jednak, że naprawdę jest zadowolonym z życia człowiekiem.
Fanom U2 książki polecać raczej nie muszę. Myślę jednak że spodoba się również każdemu, kogo interesują zawiłe i często bezwzględne reguły gry branży muzycznej i chętnie poznają ją przez pryzmat momentami naprawdę zabawnych losów wyjątkowo pechowej grupy.
PS. Po pewnym czasie, na podstawie tej książki nakręcono również film o tym samym tytule. Jak na pechowca, Neila przystało, zanim do tego doszło, minęło naprawdę sporo czasu i wydaną furę pieniędzy. Jakby tego było mało, prawdziwa historia jest jedynie inspiracją do tego, co nakręcił reżyser, i niewiele by brakowało a w ogóle nie wykorzystałby w filmie jakiejkolwiek piosenki dawnej grupy Neila. Autor książki zawsze marzył o wielkiej sławie i o tym, że może kiedyś zostanie nakręcony na jego temat film. Marzenie po części się spełniło, ale chyba newet w najgorszych snach nie przewidywał, że będzie to historia wielkiego przegranego. I niech ktoś teraz zaprzeczy, że los bywa naprawdę złośliwy...